Makijaż mineralny Lily Lolo: cienie do powiek i naturalny korektor!
Hej!
Latem często stawiam na makijaż mineralny. Jest lekki, a jego skład sprawia, że mam pewność, że żadne podrażnienia u mnie nie wystąpią. Dodatkowo lubię to, że skóra w makijażu mineralnym oddycha, a ciężkie fluidy czy pudry sprawiają, że skóra się "kisi". Podobnie jest również z makijażem oczu. Jakiś czas temu pisałam Wam o mineralnej palecie cieni od Lily Lolo (KLIK), która do końca mnie nie zachwyciła. Dowiedziałam się jednak, że pojedyncze sypkie cienie tej marki są zdecydowanie lepsze jakościowo. Zachęcona tą opinią stwierdziłam, że nie będę sobą, jeśli tego nie sprawdzę. Jakość i właściwości cieni sprawdziłam na sześciu pięknych odcieniach, o których dziś Wam wspomnę. Dodatkowo opowiem Wam o korektorze mineralnym - czy może on zastąpić płynne korektory? Zapraszam do czytania!

Cienie mineralne Lily Lolo są oczywiście naturalne, w związku z czym nie zawierają sztucznych barwników, konserwantów i substancji, które mogą podrażniać. Cienie mają lekką formułę, ale są dobrze napigmentowane i jedwabiste. Będą odpowiednie również dla wegetarian i wegan :) Dostępnych jest aż 30 pięknych kolorów, każdy znajdzie jakiś dla siebie. Znajdziemy tu maty i cienie błyszczące, także za ich pomocą można wykonać pełny makijaż oka.
Jedynym matowym odcieniem po jaki sięgnęłam jest Cream Soda. Jest to jasny, cielisto-żółty kolor, który idealnie nadaje się do nałożenia na całą powiekę i pod łuk brwiowy, czyli jako baza pod resztę cieni. Dla mnie taki cień to must have, chciałam sprawdzić, czy cień mineralny sprawdzi się w tej roli. I sprawdza się świetnie, daje kremowo - satynowy efekt, ma dobry pigment. Cień o nazwie Sticky Toffee to beżowo - karmelowy cień, który mieni się rdzawą poświatą. To uniwersalny cień do brązowego, dziennego smokey eye. Dla mnie niezbędnik! Lubię zaznaczać nim wewnętrzny kącik oka lub środek powieki. Ten odcień nadaje się również do użycia na całą powiekę. Miami Taupe to ciepły odcień brązu, połączony z szarościami. Przepiękny kolor, który można użyć na całą powiekę lub do podkreślenia jej załamania. Przydałby mi się jeszcze taki sam, ale bez błyszczących drobinek.
Przepięknym i bardzo ciekawym cieniem jest Pink Champagne, który jest wrzosowo - różowym cieniem połyskującym na niebiesko. Na oku wygląda cudownie, aparat niestety nie jest w stanie oddać jego uroku... ja się zakochałam, a miłośniczką róży nie byłam. Smoky Brown to kolejne cudeńko. Jest to brązowo - szary cień, który połyskuje na fioletowo - niebieskie drobinki. Wygląda wyjątkowo i nie dziwię się, że jest jednym z najlepiej sprzedających się cieni. Dotąd takiego nie spotkałam. Ostatni z cieni urzekł mnie od pierwszego użycia. Zaskoczyła mnie doskonała pigmentacja i ciekawy odcień. Mowa tu o przepięknym Moonlight, który jest czekoladowym, ciemnym brązem. Cień cudownie się mieni, niczym gwiazdy na nocnym niebie. Wspaniale wygląda do smokey eyes oraz do przyciemnienia zewnętrznego kącika oka. Wygląda wspaniale.
od lewej: Cream Soda, Pink Champagne Sticky Toffee, Miami Taupe, Moonlight, Smoky Brown
lewa strona: Cream Soda, Sticky Toffee, Smoky Brown, Moonligth / prawa strona: Smoky Brown, Pink Champagne
Wszystkie cienie są wspaniałe i powiem Wam, że chcę więcej. Mają dużą pojemność i są wydajne. Ich pigmentacja jest najwyższej jakości. Świetnie się blendują i współpracują również z innymi cieniami. Jeśli chodzi o trwałość, to zawsze używam cieni do powiek na bazie, trzymają się dzięki temu w zasadzie do demakijażu :) Te pojedyncze cuda jestem w stanie polecić Wam z czystym sumieniem. Warto po nie sięgnąć!
Mineralny Korektor Barely Beige
A teraz przejdźmy do pytania: Czy korektor mineralny może być równie dobry, co płynne wersje? Nie spodziewałam się, że "sypki" korektor będzie mógł uzyskać tak dobrą pigmentację. A odpowiedź na pytanie brzmi: może być nawet lepszy, niż płynne korektory!
Korektor Lily Lolo jest oczywiście w 100% naturalny i wolny od substancji podrażniających. Ma właściwości lecznicze i hamuje powstawanie nowych wyprysków. Do wyboru jest 6 odcieni, znajdziecie je TUTAJ. Ja zdecydowałam się na jasny, beżowy odcień Barely Beige.
Korektor będzie szalenie wydajny, jest go aż 5 gram, a przypominam, że sypkie produkty są zdecydowanie bardziej wydajne, niż płynne. Pigmentacja jest naprawdę świetna i przekłada się na wysokie krycie. Korektor świetnie tuszuje cienie pod oczami, rozjaśnia te okolice i wcale ich nie wysusza. Trzeba tylko pamiętać o odpowiednim nawilżeniu tej delikatnej skóry. Jeśli chodzi o niedoskonałości to produkt również z nimi radzi sobie dobrze, potrzebna jest jednak często druga warstwa. Korektor idealnie współgra z podkładem mineralnym (KLIK) i dodaje mu krycia.
Jestem mile zaskoczona tym, jak dobrze korektor radzi sobie z podkrążonymi oczami, niedoskonałościami i przebarwieniami. Po mineralnym, sypkim produkcie nie spodziewałam się takiego działania. Idealnie sprawdza się na gorące dni, kiedy potrzebuję tylko zatuszować kilka niedoskonałości. Jestem bardzo zadowolona z krycia i trwałości. Lily Lolo potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć :)
Zarówno cienie jak i korektor są warte uwagi i godne przetestowania.Warto postawić na mineralny makijaż szczególnie w upalne dni. Po więcej zapraszam Was TUTAJ.
Znacie markę Lily Lolo? Jakie produkty są Waszymi ulubionymi? Zachęciłam Was do zakupów? :)
Przepięknym i bardzo ciekawym cieniem jest Pink Champagne, który jest wrzosowo - różowym cieniem połyskującym na niebiesko. Na oku wygląda cudownie, aparat niestety nie jest w stanie oddać jego uroku... ja się zakochałam, a miłośniczką róży nie byłam. Smoky Brown to kolejne cudeńko. Jest to brązowo - szary cień, który połyskuje na fioletowo - niebieskie drobinki. Wygląda wyjątkowo i nie dziwię się, że jest jednym z najlepiej sprzedających się cieni. Dotąd takiego nie spotkałam. Ostatni z cieni urzekł mnie od pierwszego użycia. Zaskoczyła mnie doskonała pigmentacja i ciekawy odcień. Mowa tu o przepięknym Moonlight, który jest czekoladowym, ciemnym brązem. Cień cudownie się mieni, niczym gwiazdy na nocnym niebie. Wspaniale wygląda do smokey eyes oraz do przyciemnienia zewnętrznego kącika oka. Wygląda wspaniale.
od lewej: Cream Soda, Pink Champagne Sticky Toffee, Miami Taupe, Moonlight, Smoky Brown
lewa strona: Cream Soda, Sticky Toffee, Smoky Brown, Moonligth / prawa strona: Smoky Brown, Pink Champagne
Wszystkie cienie są wspaniałe i powiem Wam, że chcę więcej. Mają dużą pojemność i są wydajne. Ich pigmentacja jest najwyższej jakości. Świetnie się blendują i współpracują również z innymi cieniami. Jeśli chodzi o trwałość, to zawsze używam cieni do powiek na bazie, trzymają się dzięki temu w zasadzie do demakijażu :) Te pojedyncze cuda jestem w stanie polecić Wam z czystym sumieniem. Warto po nie sięgnąć!
Mineralny Korektor Barely Beige
A teraz przejdźmy do pytania: Czy korektor mineralny może być równie dobry, co płynne wersje? Nie spodziewałam się, że "sypki" korektor będzie mógł uzyskać tak dobrą pigmentację. A odpowiedź na pytanie brzmi: może być nawet lepszy, niż płynne korektory!
Korektor Lily Lolo jest oczywiście w 100% naturalny i wolny od substancji podrażniających. Ma właściwości lecznicze i hamuje powstawanie nowych wyprysków. Do wyboru jest 6 odcieni, znajdziecie je TUTAJ. Ja zdecydowałam się na jasny, beżowy odcień Barely Beige.
Korektor będzie szalenie wydajny, jest go aż 5 gram, a przypominam, że sypkie produkty są zdecydowanie bardziej wydajne, niż płynne. Pigmentacja jest naprawdę świetna i przekłada się na wysokie krycie. Korektor świetnie tuszuje cienie pod oczami, rozjaśnia te okolice i wcale ich nie wysusza. Trzeba tylko pamiętać o odpowiednim nawilżeniu tej delikatnej skóry. Jeśli chodzi o niedoskonałości to produkt również z nimi radzi sobie dobrze, potrzebna jest jednak często druga warstwa. Korektor idealnie współgra z podkładem mineralnym (KLIK) i dodaje mu krycia.
Jestem mile zaskoczona tym, jak dobrze korektor radzi sobie z podkrążonymi oczami, niedoskonałościami i przebarwieniami. Po mineralnym, sypkim produkcie nie spodziewałam się takiego działania. Idealnie sprawdza się na gorące dni, kiedy potrzebuję tylko zatuszować kilka niedoskonałości. Jestem bardzo zadowolona z krycia i trwałości. Lily Lolo potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć :)
Zarówno cienie jak i korektor są warte uwagi i godne przetestowania.Warto postawić na mineralny makijaż szczególnie w upalne dni. Po więcej zapraszam Was TUTAJ.
Znacie markę Lily Lolo? Jakie produkty są Waszymi ulubionymi? Zachęciłam Was do zakupów? :)
PS. Trwają u mnie dwa konkursy. Pierwszy znajdziecie na facebooku, TUTAJ, a drugi na blogu TUTAJ. Zapraszam do wzięcia udziału! :)
♥ ♥ ♥
36 komentarze
Oczywiście że znamy tą markę, jest najlepsza! Ja uwielbiam ich paletke coralista cheec duo i mgiełke do utrwalenia makijażu. Jest niezbędna w upalne dni :)
OdpowiedzUsuńMgiełki jeszcze nie znam, ale Coralista to mój ulubieniec :D
Usuńbardzo spodobały mi się cienie, uwielbiam brązy i odcienie różu :-)
OdpowiedzUsuńA ten róż jest niesamowity! :D
UsuńUwielbiam cień Smoky brown <3
OdpowiedzUsuńNie dziwię się :)
UsuńMoonlight wygląda cudownie! :)
OdpowiedzUsuńoczko po lewej bardzo mi się podoba w tym kolorze - klasycznie ale też idealnie na lato :) i bardzo Ci pasuje
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńMoonlight będzie mój <3 Uwielbiam LL :) i te minimalistyczne opakowania <3
OdpowiedzUsuńO tak, bardzo eleganckie :)
UsuńCienie wyglądają świetnie, ale jednak najbardziej zaciekawił mnie korektor, który może zamaskować cienie pod oczami :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie sobie z nimi radzi!
UsuńŚliczny makijaż. Bardzo lubię kosmetyki mineralne :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
Usuńnigdy nie używałam cieni mineralnych. te wyglądają świetnie, ale te ceny;[
OdpowiedzUsuńDlatego warto się skusić chociaż na jeden, którym będziemy akcentować makijaż :)
UsuńZ LL jestem zachwycona podkładem mineralnym i pudrem matujacym a cienie wyglądają super, jednak korektor zaciekawił mnie najbardziej :)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam podkład i puder :)
Usuńśliczne 😀
OdpowiedzUsuńUwielbiam kolorówkę Lily Lolo! Co prawda cieni sypkich nie miałam, ale mam mnóstwo innych produktów i każdy jeden darze ogromna sympatia :) z cieni mineralnych sypkich mam tylko jeden od Anabelle Minerals, typowy dzienny bez, ktory ostatnio pokochałam! Czuje, ze znajdzie miejsce w sierpniowych ulubieńcach :)
OdpowiedzUsuńA ten cień też mam i lubię, ale przyznam szczerze, że Lily Lolo wypada lepiej :)
UsuńTa marka wciąż mi gdzues umyka!
OdpowiedzUsuńA to trzeba nadrobić :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLily lolo to gwarancja dobrej jakości i pięknej cery, ale tak pięknych pigmentów nie widziałam :(
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
UsuńSzkoda, że nie wrzuciłaś zdjęcia z korektorem pod okiem, bo bardzo mnie ten produkt zaciekawił. A z cieni najbardziej przypadł mi do gustu Pink Champagne.
OdpowiedzUsuńWybacz, może jeszcze dorzucę takie zdjęcie gdzieś :)
UsuńO LL ostatnio jest głośno. Mam ochotę na ten korektor :)
OdpowiedzUsuńBrązowy cień mi się podoba. Piękny odcień. A markę znam i lubię.
OdpowiedzUsuńMam parę kosmetyków Lily Lolo, jednak korektora nigdy nie stosowałam ale z pewnością go kiedyś wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńObserwuję :)
A warto, bo jest świetny i nie obciąża skóry :)
UsuńJedynie słyszałam o tej marce. Ładne cienie!
OdpowiedzUsuńLubię Lily Lolo ale ich cieni kompletnie nie znam. Podoba mi się najbardziej odcień Miami Taupe ;)
OdpowiedzUsuńKorektor zapowiada się fenomenalnie ! A co do cieni to moimi faworytami sa Sticky Toffee i Moonlight <3
OdpowiedzUsuńZostaw komentarz - jestem ciekawa Twojego zdania!
Możesz to zrobić nawet jako anonim! :)
♥ ♥ ♥